internet, reklama

Czy hashtagi są przydatnym narzędziem w social media?

Nie jest łatwo przetłumaczyć na polski słowo „hashtag” (internetowy słownik bab.la robi to opisowo, podając polski przekład: „tag poprzedzony symbolem #”), ale też tłumaczyć komukolwiek korzystającemu ze współczesnych mediach go nie trzeba, bo słowo jest znacznie bardziej znane, niż dowolne wyrażenie używające słów „kratka” czy „krzyżyk”. Dla każdego, kto chce promować swoje treści wśród szerokiej publiki w sieci, hashtag jest elementem ABC mediów społecznościowych tak oczywistym i podstawowym, jak litery. Pomysł użycia hashtagów jako metody grupowania powiązanych tematycznie postów na Twitterze uczynił Chrisa Messinę wręcz sławnym, bo hashtag to praktycznie symbol tej aplikacji, podobnie jak innego wynalazku, którego sukces odmienił sposób myślenia o mediach na świecie, czyli Instagramu. Nie ma raczej portalu czy książek dla współczesnych dziennikarzy sieciowych, który by nie zawierał szeregu porad co do optymalnego wykorzystywania hashtagów. A jednak sierpniowy artykuł Ryana McCready’ego z Uniwersytetu Arkansas, w którym opisano wnioski z przebadania ponad 137 tysięcy tweetów na Twitterze, zawierał dość wyraźną konkluzję: przestańcie używać hashtagów i skupcie się na tworzeniu prawdziwych powiązań. Skąd taki wniosek?

Hashtag - jedno z częstych narzędzi marketingowców i dziennikarzy. Źródło: Pixabay.com.
Hashtag – jedno z częstych narzędzi marketingowców i dziennikarzy. Źródło: Pixabay.com.

Wśród kluczowych kwestii znajduje się przede wszystkim spam. Twitter jest kanałem, na którym działa ogromna ilość kont stworzonych tylko po to, by „nabijać statystyki”. Badacze rozpoznawali je patrząc na ich nawyki – chociażby fakt masowego śledzenia innych kont, w sposób zazwyczaj chaotyczny, tak by jak najwięcej osób zaczęło „wzajemnie” śledzić właśnie to konto. Inne metody rozpoznania automatu to np. ta sama ilość polubień i udostępnień, mała i krótkotrwała aktywność, duża ilość śledzonych a mała śledzących itp. Okazało się, że z „prawdziwych” kont (prowadzonych prawdopodobnie przez faktyczną osobę, kierującą się własnymi wyborami) pochodziło jedynie 35,5% wszystkich tweetów. Im bardziej ogólnikowy i możliwy do wykorzystania reklamowego hasthag, tym większy był udział botów posługujących się nim – #OnlineMarketing czy #Advertising miały jedynie około 25% „autentycznych tweetów”. Co z tego wynika? Otóż popularyzacja hashtagu niekonieczne oznacza popularyzację przekazu. Jeśli bowiem Twitter zalany jest komunikatami spamowymi, które automatycznie są „podawane dalej” przez boty, to rywalizacja ilościowa w tym aspekcie jest pozbawiona sensu, a przekaz płynący do marketingowców czy ludzi mediów co do sukcesów ich kampanii może być bardzo błędny.

Czy badania McCready’ego są dowodem na to, by zaiste zupełnie porzucić hashtagi? O tym każdy może zadecydować indywidualnie, ale na pewno mogą one być interesującym punktem odniesienia dla wszystkich ludzi social media, którzy czują się zbyt pewni swoich popularnych nawyków.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *