rynek pracy

Korporacja – przekleństwo czy praca marzeń?

Spotkałem się ostatnio z kilkoma wzajemnie wykluczającymi się artykułami opisującymi charakter pracy w korporacji. Z jednej strony była to seria artykułów portalu Gazeta.pl pt. „Depresja w korpo”, a z drugiej artykuły w portalu Natemat.pl. W zależności od autora i artykułu praca w korporacji była szansą na rozwój albo latami straconymi na poświęcaniu się dla machiny, która dążąc do celu pożera własne dzieci… Chciałbym dołożyć własne trzy grosze w tej dyskusji i podzielić się własnymi doświadczeniami z pracy dla korporacji  i zatrudnienia w małej kilkuosobowej firmie.

Małe biuro – lepsza atmosfera

Podczas pracy w firmie zatrudniającej kilkanaście osób wszyscy jesteśmy znajomymi. Nie mijamy codziennie dziesiątek obcych twarzy, które machinalnie, niczym roboty, wymieniają się z nami korporacyjnym beznamiętnym „cześć”. Jeżeli mamy trochę szczęścia, to możemy polubić naszych współpracowników, dzięki czemu jesteśmy zgranym zespołem, dla którego wypad na piwko po pracy jest przyjemnością, a nie elementem odgórnie narzuconej integracji.

Więcej stanowisk – łatwiejszy awans

Praca w korporacji pozwala nam na rozwój naszych umiejętności, a powstawanie nowych działów i rotacje personalne umożliwiają awans na wyższe stanowiska. Nasi przełożeni, jeżeli są zadowoleni z efektów naszej pracy, idąc w górę po szczeblach korporacyjnej kariery mogą nas pociągnąć za sobą. Awansowanie kosztem nieznanych nam osób albo takich, które znamy bardzo pobieżnie nie wzbudza w nas poczucia dyskomfortu. Inaczej jest w małych biurach, gdzie ilość stanowisk jest dość ograniczona, a awans utrudniony, albo wręcz niemożliwy. Czasem, żebyśmy mogli awansować w malej firmie szef musi zwolnić naszego bliskiego znajomego…

Praca po godzinach

Spotkałem się ze stwierdzeniami, że praca w korporacji to siedzenie w biurze od 8 – 16, a małe firmy zmuszają nas do zostawania po godzinach. Osobiście uważam, że pracowanie po godzinach zależy wyłącznie od naszego szefa i od nas samych. W każdej firmie zawsze jest masa pilnych tematów „na wczoraj”, dlatego mamy dwie możliwości albo nastawić się na wieczne nadgodziny albo nie przejmować się tym. Prawda jest taka, że firma nie zawali się jeżeli przestaniemy pracować po godzinach. Z drugiej strony, pracownik mający wrodzoną tendencje do pracoholizmu może szybciej awansować, dlatego sądzę, że nadgodziny są kwestią indywidualnej kultury pracy, a nie rodzaju zatrudnienia.

Stabilność zatrudnienia

Ostatni kryzys finansowy pokazał, że istnieją firmy, które są za duże by upaść… W odniesieniu do korporacji i małych przedsiębiorstw oznacza to, że w czasach kryzysu pewniejsze jest zatrudnienie w dużych firmach posiadających zasoby finansowe pozwalające im przeczekać trudne czasy bez potrzeby drastycznego ograniczenia personelu. Małe firmy mają znacznie większą dynamikę zatrudnienia, spowodowane jest to zmieniającymi się warunkami na rynku. Nieduzi przedsiębiorcy wiedzą, że ilość pracowników jest ściśle uzależniona od sytuacji finansowej ich firmy.

Korpo czy mała firma?

Opisane różnice zaobserwowałem podczas pracy w małej firmie zajmującej się marketingiem i internetowym i w dużej korporacji z tej samej branży. Wydaje mi się jednak, że zatrudnienie w każdym z tych miejsc zależy tak naprawdę od indywidualnych warunków panujących w firmie. Z mojej perspektywy sądzę, że w korporacji możemy się więcej nauczyć, ponieważ po pierwsze realizujemy większe, a zatem bardziej skomplikowane projekty, a po drugie możemy się uczyć od większej ilości osób i niekoniecznie na własnych błędach.  Z drugiej strony naszą kreatywność ograniczają sztywne reguły i czasami musimy wykonywać bzdurne rzeczy, które obrażają naszą inteligencje…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *